Mistrzostwo czy perfekcjonizm?

 „Dary są po to, by się nimi cieszyć”  Mistrz Oogway, Kung Fu Panda

„A jak dążenie do mistrzostwa ma się do perfekcjonizmu, czy nim nie grozi?” Jeden z uczestników spotkania Towarzystwa Biznesowego Poznańskiego  20.10.2016 zadał mi to pytanie po wykładzie, którego treść krążyła wokół zagadnień związanych z motywacją wewnętrzną pracowników.

Zastanawiając się nad tym zagadnieniem zobaczyłam osobę, która chce być lepsza oraz potrafić więcej i to pragnienie jest jej napędem do działania.  Jednocześnie cieszy się z każdego, nawet drobnego sukcesu oraz potrafi celebrować swoje mniejsze i większe osiągnięcia. Taka osoba chce wykonać czynność lepiej i tej chęci towarzyszy poszukiwanie wyzwań z pełną akceptacją ryzyka niepowodzenia, czy braku natychmiastowego rezultatu.
Wewnętrzną busolą staje się sens i jeśli coś ma znaczenia, pragnienie zgłębiania i rozwijania siebie w tej dziedzinie wypływa z samych głębin przekonania i z wnętrza motywacyjnego silnika. I czyni to człowieka gotowym na pracę, ale i na zabawę. Twarz mistrzostwa pokrywają spokój, harmonia, głęboka radość i szczęście.  Bo mistrzostwo wie, że nie musi być najlepszym na świecie, chce po prostu każdego dnia być odrobinę lepszym niż wczoraj.
Tym, co jeszcze odróżnia  ludzi dążących do mistrzostwa od perfekcjonistów, jest zdolność do poszukiwania informacji zwrotnej. A skoro poszukują, to i przyjmują. Również tę krytyczną przyjmują jak dar, prezent – bez  obrony i tłumaczenia, a z zaciekawieniem i refleksją nad własnym działaniem. I z taką ogromną ciekawością otwartej głowy, która w każdej sprawie szuka czegoś użytecznego i wartościowego.

Na perfekcjonizm natomiast najczęściej „cierpią” osoby, które boją się porażki, obawiają się emocji z tym związanej, frustracji i przyznania się do faktu, że nie potrafią sobie ze wszystkim poradzić. Ich działanie napędzane jest lękiem i obawami, brakiem własnej wartości oraz poczuciem braku wpływu na rzeczywistość. Takie nastawienie nie bierze się znikąd. To często osoby, które w przeszłości doświadczały obfitej krytyki, bywało, że druzgoczącej. To również dorosłe dzieci zbyt ambitnych rodziców. To w końcu ofiary wiecznej firmowej rywalizacji  niedopuszczającej potknięć. Dlatego w głowie perfekcjonisty głośno skrzeczy wewnętrzny głos, każący mu w nieskończoność poprawiać tabelę i przerabiać prezentację po raz 10-ty o czwartej nad ranem. Ten głos starszy konsekwencjami i ośmieszeniem.  Ten sam głos nigdy nie pozwala mu się przyznać do niewiedzy czy niemocy, o prośbie o pomoc już nie wspominając. I nigdy, przenigdy nie pozwoli mu się do końca cieszyć z sukcesu. Perfekcjoniści zostali przez życie i środowisko wyposażeni przez wewnętrzny woreczek z goryczą, wszyty jak esperal pod skórę.

Hmmm, no dobrze, powie ktoś, ale czy naprawdę nie można kogoś zamienić z dążącego do mistrzostwa w schorzałego perfekcjonistę? Pewnie, że można. Jak się człowiek zaprze, to nieudolnym zarządzaniem można skruszyć największy diament. Widziałam takich mistrzów zarządzania, dotykałam ich dzieła.14656286_540909382772590_7965128765217101942_n
Gdy masz pragnienie mistrzostwa w sobie, niesie Cię flow, dotykasz tego zadowolenia i spełnienia – samodzielnie nie zamienisz go na perfekcjonizm, bo po co zabierać sobie emocje tak piękne na rzecz tak frustrujących? Człowiek ma jednak nieco instynktu samozachowawczego. Ten sam instynkt pozwoli mu zwęszyć zagrożenia jego działania i w porę czmychnąć przed sobą i innymi. A jeśli nawet, jakimś cudem,  w chwili słabości uda się osobom trzecim  zamienić te dwa stany – mam dobrą wiadomość. Ta predyspozycja, ta potrzeba tak łatwo nie ginie. Przeżywa jak dobry przetrwalnik zakopana na dnie motywacji. Ożywa i rozkwita w sprzyjających warunkach. Gdy znowu  to, co robisz , zacznie być dla Ciebie ważkie, gdy dojrzysz sens i inspirację.

Czego życzę, dołączając cudnej urody fotę autorstwa Bartosza Kubisiaka, zrobioną w czasie spotkania Towarzystwa Biznesowego Poznańskiego, pokazującą dążenie do mistrzostwa 🙂

Magdalena Prech