Mój pracownik nie potrafi – zrobię to za niego!
Myślę, że znasz to, kierowniku, z autopsji lub z obserwacji. Każde małe dziecko w pewnym momencie próbuje odepchnąć rodzica twierdząc: „Ja siama, idź sobie” i zaczyna mozolnie przez 30 minut wiązać sznurówki lub zapinać guziki. Brawo dzieciaku – chce się powiedzieć! Tymczasem większość rodziców w tym momencie, napędzanych pośpiechem lub umiarkowaną wiarą w możliwości pociechy, przekonuje latorośl, że zrobią to szybciej, lepiej, bo przecież się spieszymy… i wyręcza dziecko. Mały człowiek niekiedy się buntuje, natomiast równie często… poddaje się i pozwala rodzicom zrobić wszystko za siebie. Również wtedy, gdy już potrafiłby zrobić to samodzielnie.
Jakże często trafiają na coaching menedżerowie, którzy chcą się nauczyć delegować, a dopytani – skąd taka potrzeba się bierze, przyznają: „Nie wyrabiam, robię wszystko za moich ludzi, bo oni ciągle popełniają błędy, a ja musze mieć wynik, wiesz. I wyobraź sobie, że nawet dziękuję nie usłyszę”.
Ale właściwie – dlaczego masz usłyszeć? Najprawdopodobniej wyrobiłeś lub wzmocniłeś w swoich pracownikach wzorzec – zrobię to za Ciebie, bo ja się lepiej na tym znam, a przecież cel trzeba zrobić. Nauczyłeś ich oddawać odpowiedzialność z lekkością duszy.
Tak postępując, sam z siebie, menedżerze, robisz wybawiciela swojego biznesowego świata. Pięknie wszedłeś w rolę, która opisał Steven Karpman w modelu relacji zwanym Trójkątem Dramatycznym (więcej informacji na temat koncepcji znajdziesz tutaj: https://www.karpmandramatriangle.com/dt_article_only.html).
Otóż z różnych powodów, takich jak chęć wypełnienia zadania lepiej, strach przed byciem ocenionym jako nieskuteczny menedżer, chęć popisania się wynikiem, uleganie manipulacji, niskie poczucie własnej wartości i potrzeba akceptacji przez zespół, wreszcie ułuda bycia „ok szefuniem” – wyręczasz pracowników w ich obowiązkach. Sam potrzebujesz zdiagnozować bardzo szczerze, co u Ciebie jest katalizatorem odpalającym wybawicielskie ciągoty. Bez tej świadomości – będzie Ci trudno pozbyć się tego nawyku. Tak więc wykonujesz pracę za swojego pracownika, zamartwisz się jego emocjami i… oczekujesz wdzięczności, a przynajmniej szacunku. Niestety, raczej się nie doczekasz. Trójkąt Karpmana wyrasta na na nienawiści w stosunku do siebie i do innych. Bo czy naprawdę szanujesz swojego pracownika i wierzysz w niego działając w ten sposób? Czy robiąc z niego ofiarę okazujesz mu zaufanie? Szczerze Ci powiem – wybawiając pracownika z jego obowiązków, zagłuszasz własne potrzeby i obawy. Po pierwsze – stawiasz go w roli ofiary, małego berbecia niezdolnego do samodzielności. Zdejmujesz z niego odpowiedzialność (no bo jeśli się nie powiedzie to Ty jesteś osobą odpowiedzialną za porażkę), ale też zabierasz możliwość czucia się dumnym ze swoich osiągnięć. I nawet, jeśli Twój pracownik na początku poczuje ulgę z powodu wyręczenia, za chwilę odezwą się w nim zupełne inne odczucia: zazdrość, niespełnienie, bycie niepełnym, gorszym. I być może natychmiast z wybawionej ofiary zamieni się w prześladowcę, który będzie wytykał Ci błędy, czekał na potknięcie – słowem- zamieni Cię w ofiarę. Tak pełna poczucia krzywdy reakcja bywa jeszcze wzmacniana postawą kierownika. Dlaczego? Bo – pozbawiony wdzięczności , której oczekujesz, nagle dostrzegasz, ile własnych zadań zaniedbujesz wybawiając z trudności pracownika. Dociera do Ciebie konieczność pracy po nocy, by nadrobić zaległości, zauważasz, że ostatni opuszczasz biuro.. Hmmm, złość, irytacja, gniew. Odzywa się w Tobie wilk mówiący „ poczekaj zającu, ja Ci jeszcze pokażę” i pokazujesz – swoja postawą, niechęcią, pretensjami, bezlitosną krytyką, czy tylko aluzjami. Nawet gdy próbujesz zamaskować swoje emocje, druga strona je odczuwa. I tym bardziej Twój pracownik będzie Ciebie prześladował.
Być może Ciebie, menedżerze, to nie dotyczy. Niemniej, sądzę, że przynajmniej znasz kogoś, kto tkwi w takich relacjach. Może to Twoi pracownicy i warto im pomóc wyjść z zaklętego wieloboku. Może to oni wciągnęli Cię w analogiczną sytuacje i nawet tego nie dostrzegasz. Po prostu biegasz jak chomik w kole od roli do roli.
Ryzyko? Któregoś dnia Ty lub Twoi pracownicy nie wytrzymacie tego śmigania. Bo nikt, nikt nie może być beneficjentem relacji Trójkąta Dramatycznego. Stąd jego nazwa.
Co zatem zrobić? Oddać odpowiedzialność, przestać wybawiać i nie dawać się wybawiać.
Za każdym razem, gdy myśl podpowie Ci- wiem lepiej, zrobię szybciej, on taki biedny, pomogę mu, jak sobie z tym poradzi – zobacz siebie w chomiczej skórze. I zamiast gnać z gotowym rozwiązaniem, zapytaj siebie:
- Po co wybawiam?
- O co chcę zadbać, by czuć się ok bez wybawiania?
- Co zyskam, a co stracę, gdy wybawię mojego pracownika od odpowiedzialności?
- Czego on potrzebuje, by wykonać zadanie samodzielnie?
- Jak go nauczę?
- Jak to zrobić?
I zrób.
A także – daj sobie prawo do bycia sobą, do odmowy, do rozdziału zadań. Uwierz, że jesteś wystarczająco fajną i interesującą osobą i skutecznym i odpowiedzialnym menedżerem – bez wybawiania.
A następnie – doceń wykonie zadania przez pracownika, pochwal, a sam zajmij się tym, za co w roli menedżera jesteś odpowiedzialny. I uśmiechnij się do siebie. Futro opadło.
Powodzenia
Magda Prech